29 czerwca 2014

Ze spodni w szorty

Ostatnio zaczęłam bawić się w przeróbki ubraniowe. Oczywiście kombinuje tylko z tanimi ubraniami z second handów. Najbardziej zadowolona jestem z kamizelki, ale o niej w innym poście.
Dzisiaj zaś pokażę moje nowe szorty, myślę że będą idealne na przyszłe gorące dni. 





a tu przed :)





19 czerwca 2014

Dzisiejsze skoki

fot. K. Kośmider

Od kiedy pracuję, a zmiany mam na popołudnie w stajni jestem o poranku.
Zazwyczaj koło 8:30, już siedzę na koniu. Potem niestety nie mam za dużo czasu na spędzanie tam czasu.

Wczoraj pojeździłam go "ujeżdżeniowo". Trochę zmieniłam rozgrzewkę i było ciut lepiej, zobaczymy z czasem czy to dobra decyzja. Jeździło mi się bardzo dobrze, zaczynamy powoli robić łopatki. Pojeździliśmy też w kontrgalopie, a potem parę serpentyn. Lubię go jeździć w ten sposób, potem na prawidłową nogę galop wydaje się być lepszy.

Dzisiaj miałam wolne, więc mogliśmy sobie poskakać (ustawienie przeszkód też zajmuję trochę czasu).
Ale jeździło mi się tak nijako. Jeszcze w czasie jazdy popsuł mi się zamek w sztylpach, to już w ogóle.
Nie mogliśmy się za bardzo dogadać, albo było dobrze, albo nie. Z równym tempem też był problem.
Skakaliśmy tak do 110, pojedyncze przeszkody. Ustawiłam w sumie tylko 2 stacjonaty i jednego oksera.
Na drugi raz ustawie drągi i troszkę nad tym popracujemy.
Pojechaliśmy się stępować na łąkę, ale tam mnóstwo gzów i innego tego typu robactwa ;/.
Po jeździe zmyłam mu nogi, posprzątałam w boksie i naszykowałam do żłobu smakołyków.

A jutro znowu do pracy, na szczęście na rano i na szczęście dość szybko mija mi tam czas.


fot. K. Kośmider



Zdjęcia pod siodłem, nie są z teraz, tylko z zeszłego roku. Niestety nie mam nic aktualnego. 






14 czerwca 2014

"Deszczowa jazda" i nadmiar energii


Dzisiaj nareszcie wolny dzień.
Ostatnio w stajni spędzam poranki, a potem jadę do pracy. 

Z racji tego, że miałam dzisiaj więcej czasu, upiekłam ciastka dla koni (przepis wkrótce), a po południu pojechałam do stajni.
Posprzątałam mu w boksie, skróciłam grzywę i wyszykowaliśmy się na jazdę.

Laki ostatnio ma zdecydowany nadmiar energii, pomimo tego, że cały czas chodzi regularnie.
W czwartek był nie do opanowania i w końcu odpuściłam, jak się troszkę uspokoił.
Dzisiaj pojeździłam go na innym wędzidle, było trochę lepiej.
Pomęczyłam go przejściami i poskakaliśmy taką małą stacjonatę, z kilkoma drągami przed. Jutro może coś więcej i wyżej.
W między czasie mieliśmy małą przerwę, z racji tego, że się strasznie rozpadało (niestety cały taki dzień) to schowaliśmy się pod drzewem, aby nie zmoknąć :).
Po jeździe umyłam mu kopytka, a potem posmarowałam.



11 czerwca 2014

Końska moda: czaprak "Neon" HKM



Tym razem pokaże jedną z rzeczy z mojej skromnej końskiej kolekcji. 
Jest to czaprak HKM "Neon" zielony. Nieźle się odbija na koniu, ma dość intensywny, prawie że krzyczący kolor. 
Niestety zbyt szybko się brudzi, ale to chyba główna wada jasnych czapraków.
Pomimo tego bardzo go lubię za ciekawe pikowanie, grubość i kolor :).
Do jazdy na co dzień jest idealny. 







8 czerwca 2014

Ciasto z truskawkami (bez pieczenia)

Tym razem przepis na improwizowane ciasto z truskawkami.
Dawno nic słodkiego nie robiłam i  nawet nie miałam zamiaru, ale mama mnie wczoraj poprosiła o ciasto.
Szukałam w internecie jakiegoś ciekawego, szybkiego przepisu na ciasto z masą i truskawkami.
Po przeglądnięciu paru blogów kulinarnych zdecydowałam, że sama coś wymyślę.
To była czysta improwizacja, zmieszanie smaków, które nam w domu odpowiadają.
I to chyba lubię w pieczeniu najbardziej, mieszanie różnych przepisów, dodanie coś od siebie, dostosowanie smaku pod nasz gust, czy nawet dietę.

Przepis nie jest skomplikowany, wszyło smacznie. Jedynie co, to spód mi nie wyszedł, nie jest kruchy tylko wilgotny, ale dobry.

Do blendera wkładamy opakowanie okrągłych biszkoptów i opakowanie dużych krakersów.


Ciastka rozdrabniamy, następnie wlewamy 100 g roztopionego, ostudzonego masła, 170 g jogurtu natrualnego i 2 łyżki cukru pudru. 
Miksujemy do połączenia.



Blachę wylepiamy ciastem. Wkładamy do lodówki.


100 g białej czekolady roztapiamy w kąpieli wodnej i studzimy. 


Na ciasto wykładamy truskawki.


Do misy blendera wkładamy 250 g serka mascarpone i 300 ml śmietany kremówki.
Miksujemy do czasu, aż krem zgęstnieje.
Następnie dodajmy 2 łyżki cukru pudru, trochę likieru koksowego, 100 g wiórek kokosowych oraz roztopioną wcześniej czekoladę.
Miksujemy do połączenia.

Na truskawki wykładamy masę, wyrównujemy i chłodzimy w lodówce.

Prawda, że proste :)




6 czerwca 2014

Zmiany

fot. K. Kośmider


Od ostatniego posta minęły 2 dni, a ja mam wrażenie, że jest trochę lepiej.
Czekają mnie "małe" zmiany, myślę, że będzie to miało pozytywny skutek, chociaż wiem, że początek nie będzie łatwy. Będę musiała ogarnąć tak czas, żeby się ze wszystkim wyrobić, ale lubię żyć w ten sposób.
Wszystko podporządkowane pod pewien rytm, a dzień wypełniony prawie w 100% (przynajmniej się będę starać).

U Lakiego wszystko w porządku. Wczoraj w ramach oderwania od rutyny wsiadłam sobie na oklep. 
Długo nie jestem w staniej tak jeździć, bo na nim nie jest tak za wygodnie, ale zawsze to jakaś odmiana.
Po jeździe przeszliśmy się w ręku, razem z innym koniem i znajomą.
Dzisiaj miał wolne. Jutro chyba go po jeździe wykąpie jak będzie ciepło. 

Poza tym to dzisiaj mi się świetnie biegało - 8 km + 3 podbiegi.
Dodatkowo poćwiczyłam w domu nogi i brzuch.
Lubię to ;).

Może w następnym wpisie pokaże moje przeróbki ubraniowe. Dopiero uczę się szyć, ale strasznie mi się to spodobało i jak się wprawie to planuję zrobić coś w całości swojego.






4 czerwca 2014

Kryzys??



Chyba dopadł mnie kryzys, przetrenowanie, nie wiem jak to do końca nazwać... Chyba za dużo od siebie wymagam, zbyt dużo trenuję. Nie mam namyśli tutaj jazdy konnej, ale z tym też mam problem.

Jeśli chodzi o moje "jeździectwo" to też coś jest nie tak. Coraz częściej mam dziwne myśli, mam jednak nadzieję, że wkrótce będzie lepiej i nie będę musiała ich realizować.
Niestety, ale problem w tym, że cały czas stoimy w miejscu. Nie realizuję się, nie mam trenera, nie jeżdżę na zawody, mam wrażenie że mój koń się tylko przy mnie marnuje. Chciałabym to zmienić, ale póki co nie mam jak. Pozostaje mi tylko czekać i mieć nadzieję, że to w końcu minie.

Pomimo tego, że dopadła mnie rutyna, chwilowe załamanie, codziennie jestem w stajni, jeżdżę tak jak jeździłam i robię to co robiłam, lecz chwilowo jakoś nie sprawia mi to radość, po prostu "zwykła" codzienność.

Dzisiaj troszkę nam dłużej zeszło na czyszczeniu, bo się wytarzał w błotku.
Jeszcze przed, ustawiłam sobie przeszkody. Linie na 4 foule ze stacjonatą do oksera i 2 pojedyncze stacjonaty. Na rozgrzewkę tak do 80 cm, potem skakaliśmy do 100 cm z jedną stacjonatą na 110 cm.
Trochę go za bardzo rozwlekłam podczas pierwszego kłusa i ciężko było mi go pozbierać, ale potem było ok. Skoki też w miarę, ale pojawia się u nas problem na pojedynczych przeszkodach. 
I tu właśnie przydałby się trener ;). Póki co jestem mniej więcej w stanie ocenić co było nie tak i to poprawić, ale na razie też nie porywam się na większe wysokości, bo nie widzę w tym największego sensu.

Występowaliśmy się w terenie, umyłam mu nogi w stajni i puściłam na trawę.

A teraz krótka fotorelacja (z jazdy niestety nie mam, bo nie ma mi kto robić zdjęć):














1 czerwca 2014

6 urodziny!!

Mój koń kończy dzisiaj 6 lat, więc myślę, że to idealna pora na założenie bloga.
Zbierałam się do tego od jakiegoś czasu, ale z racji tego, że już jestem po maturze to mam trochę więcej czasu.

Postaram się opisywać swoje dni w stajni, ale także inne wydarzenia. Poza tym, że jeżdżę konno, biegam oraz ćwiczę w domu. Oczywiście jak większość staram się prowadzić zdrowy tryb życia.

Głównym bohaterem tego postu/bloga będzie mój koń. Ma na imię Laki i jest rasy szlachetnej półkrwi.
Dzisiaj skończył 6 lat, więc z racji tego upiekłam mu tort (płatki owsiane, mąka, marchewki, wiórki kokosowe, słonecznik, olej, woda).



Wszystkie wymieszane składniki (robię zawsze "na oko"), przełożyłam do tortownicy. 


Wyrównałam powierzchnie i piekłam ok 1 godziny w 160 C.



Kiedy przyjechałam do stajni, poszłam po niego na pastwisko, wyczyściłam i poczęstowałam go prezentem.
Z początku wybrzydzał, jak to on.
Poszliśmy jeździć. Skakaliśmy, ale nie dużo i tak do metra.
Po jeździe już jadł z chęcią. Oczywiście poczęstowałam też inne konie.
Niestety nie mam zdjęć z dzisiaj, ale za to dodaję portrecik, autorstwa K. Kośmider.